mmc. Tomasz Makowski, Mat
Mężczyźni
Nie drażnij lwa, gdy śpi
Okazało się, że tej ponadczasowej zasady nie zna Igor Janik. Po pierwszej, przegranej partii zaskoczył w drugiej agresywną, kombinacyjną grą przeciwnika uśpionego łatwym sukcesem. Gdy lew obudził się, było już zbyt późno na ratunek. W dogrywce niedoświadczony łowca został błyskawicznie rozszarpany.
Do kolejnej rundy, zgodnie z oczekiwaniami, awansował Radosław Wojtaszek, ale rana zadana w drugiej partii może okazać się głęboka.
O jeden (most) ruch za daleko
Zacięta walka, skomplikowane manewry i niesamowite emocje w prezencie dla kibiców. To wszystko zaserwowali w swej partii Marcin Dziuba i Grzegorz Gajewski. Wystarczyło jednak tylko jedno drgnienie ręki, jeden nieostrożny ruch i wszystkie plany runęły. Myślę, że ani Marcin Dziuba nie chciał przegrać w ten sposób, ani Grzegorz Gajewski tak wygrać.
Zapaśnicy
Gdy w pojedynku spotka się dwóch zapaśników wagi ciężkiej, to możemy być świadkami długiej wymiany chwytów, duszeń, rzutów. Wielokrotnie wydaje się, że któryś z nich wygrywa, że to koniec walki, a tymczasem im tylko znanym sposobem walka trwa nadal. I tak było w meczu pomiędzy Bartoszem Soćko i Danielem Sadzikowskim. Wszystkie ich partie mogą być świetnym materiałem szkoleniowym.
System pucharowy nie pozwala na awans obu zawodników do kolejnej rundy. Tym razem szczęście uśmiechnęło się do Bartosza Soćki.
Do kogo uśmiecha się Caissa?
Gdy na piersi Tomasza Markowskiego zawisł pierwszy złoty medal Mistrzostw Polski, jego dzisiejszy przeciwnik nie miał jeszcze dwóch lat. Jednak bogini szachów Caissa nie ma szacunku dla wieku i doświadczenia. Faworytem w meczu był aktualny mistrz Polski Kacper Piorun. Po zaciętym boju o zmiennym przebiegu zwyciężył czarnymi w pierwszej partii. Wydawało się, że wszystko jest już jasne, zaś druga partia to czysta formalność.
Tymczasem do rewanżu przystąpił Tomasz Markowski anno Domini 1993. Bojowy, pomysłowy, pełen optymizmu. Na rezultat nie trzeba było długo czekać – obrona Pirca przyniosła panu Tomaszowi cały punkt.
W dogrywce, mając więcej czasu do namysłu, Tomasz Markowski z pewnością nie przegrałby w miarę równej końcówki. Niestety wystarczyły dwie–trzy niedokładności i do kolejnej rundy awansuje przeciwnik.
Mateuszu, cóżeś ty uczynił
Trudno jest komentować grę Mateusza Bartla w meczu z Pawłem Teclafem. Pan Mateusz przyzwyczaił nas, a na pewno mnie, do swej odważnej, pomysłowej, błyskotliwej, pełnej inwencji gry. I do nieoczekiwanych posunięć, poświęceń. Niestety w partiach z Pawłem Teclafem nie udało mu się skorzystać z tych atutów. Znamienne są słowa zwycięzcy powiedziane po meczu: „Pierwsza partia była niemrawa; w drugiej miałem backup`a na remis, ale przeciwnik podstawił i wygrałem.”
Powrót fighter`a
O grze Roberta Kempińskigo trudno jest powiedzieć coś konstruktywnego, a to za przyczyną jego przeciwnika. Michał Krasenkow ustawił zbyt nisko próg trudności i przeciwnik, nieco przypominający swą fizjonomią Akibę Rubinsteina, nie miał większego problemu z awansem.
Wojciech Moranda versus Bartłomiej Heberla
Taki duet rozegra mecz w ćwierćfinale. W pierwszej rundzie bez większego wysiłku pokonali swych przeciwników. Szymon Gumularz nie dysponował wystarczającymi środkami, aby nawiązać równorzędną walkę z perfekcyjną, głęboko przemyślaną strategią Wojciecha Morandy. Na grze sympatycznego pana Jacka Tomczaka, być może, odbiła się długa absencja w silnych turniejach.
Kobiety
Pojedynek na szczycie albo goniec uwięziony
Pojedynki Kariny Cyfki z Jolantą Zawadzką zawsze są pełnokrwiste i bezkompromisowe. Tym razem pani Karina rozpoczęła atak w zasadzie od pierwszego ruchu – ostry wariant Sämischa z oddaniem piona dał jej pewną inicjatywę. Ale jak prowadzić atak, gdy figury dosłownie grzęzną w mazi otaczającej obronne okopy przeciwnika? Porażkę strategii białych przypieczętował los ich czarnopolowego gońca zablokowanego na skromnym polu g3. Tartakower napisał kiedyś, że smutek odciętej figury snuje się nad całą szachownicą. Ja bym dodał, że poczuła go też pani Karina i wszyscy jej kibice.
Stawiać figury na jak najlepszych polach
Czy Ludwig Paulsen, wymyślając w XIX wieku nowy wariant w obronie sycylijskiej, mógł przewidzieć, że ponad 150 lat później przyniesie on punkt Joannie Majdan w partii ze wschodzącą gwiazdą polskich szachów Alicją Śliwicką? Na pewno nie. Ale byłby dumny, że ktoś tak dobrze rozumie idee, jakie tchnął w to z pozoru skromne ustawienie. Dominację strategii czarnych podkreśliło nieoczywiste zbicie skoczka na f6 nie gońcem, a pionem. Po partii zwyciężczyni skromnie powiedziała: Po prostu starałam się grać bezpiecznie i stawiać figury na jak najlepszych dla nich polach.
To może być dobra recepta nie tylko na zwycięstwo w partii, ale też w całym turnieju.
La donna è mobile, qual piuma al vento
Sposób rozegrania białymi obrony francuskiej przez Joannę Dworakowską można uznać za książkowy. Już po debiucie białe uzyskały przewagę wyraźną, wystarczającą prawdopodobnie do wygrania partii. No właśnie – prawdopodobnie. Aby wygrać partię nie wystarczy „mieć” wygranej pozycji. Trzeba jeszcze chcieć ją wygrać. Tymczasem białe, być może, poczuły się usatysfakcjonowane ustawieniem swych figur i przestały robić cokolwiek. Z dalszego przebiegu partii odnotujmy jedynie wynik: 0-1.
Szukać posunięcia nie dobrego, a najlepszego
Czy pion więcej w partii Julii Antolak z Moniką Soćko był wart więcej niż inicjatywa czarnych związana z pewną dysharmonią w ustawieniu białych figur? Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, Julia Antolak powinna znajdować posunięcia nie dobre, a najlepsze. Dobre wystarczyły do remisu.
Do gołych króli
Sympatyczna debiutantka, Michalina Rudzińska, okazała się wymagającą przeciwniczką dla doświadczonej Klaudii Kulon. W poszukiwaniu całego punktu i skomplikowania pozycji ta ostatnia oddała piona na polu d5. Ryzyko związane z taką strategią mogło okazać się zbyt wielkie, ale przeważyły emocje związane z walką, a nie chłodna kalkulacja.
Gdy pyły opadły, na szachownicy pozostały tylko dwa samotne, nagie króle…
Za kulisami
Oglądając partie turniejowe widzimy graczy, figury szachowe, posunięcia. Jednak zanim zostanie zagrane pierwsze 1.e2-e4, znacznie wcześniej musi zostać uruchomiona cała machina organizacyjna. Zasady jej działania przybliżył mi w dzisiejszej rozmowie dyrektor turnieju, p. Maciej Cybulski.
Przy okazji kolejnych sprawozdań rundowych spróbuję zajrzeć z Państwem za kulisy wielkiego turnieju.
Gdy powstaje idea przeprowadzenia takich zawodów, na pierwszy plan wysuwa się temat pieniędzy. Na co nas stać, na kogo możemy liczyć. Czasy Dawida Przepiórki, który sprzedał swoją wspaniałą warszawską kamienicę, aby zorganizować Olimpiadę Szachową w 1935 roku, dawno minęły. Obecnie sponsorami działalności sportowej, w tym oczywiście szachów, są wielkie firmy, instytucje. Tak się składa, że klimat dla szachów jest bardzo sprzyjający. Propozycje współpracy wysuwane przez Polski Związek Szachowy spotykają się ze zrozumieniem i szczerym zainteresowaniem. Umowy partnerskie zawarte z Totalizatorem Sportowym, właścicielem Marki LOTTO, z PGNiG TERMIKA, z Pocztą Polską i wieloma innymi są aktywami, które trudno przecenić.
Ktoś może zapytać, co firmy sponsorujące uzyskują dla siebie?
Oto odpowiedź: W zeszłym roku działania zwrotne PZSzach wypracowały, na przykład dla Marki LOTTO, bez mała 2 miliony złotych według współczynnika AVE*.
*Ekwiwalent reklamowy (AVE) – wskaźnik wyrażający ilość pieniędzy, jaką należałoby wydać na publikację lub emisję danego przekazu, gdyby był on reklamą. Jest stosowany jako indeks oceny efektywności działań PR